Przechodząc obok wystawy sklepowej zobaczyłem, że mamy już drugi dzień Hanukki. Każdego dnia głowa rodziny zapala kolejną świecę, a dziewiąta, środkowa pali się zawsze. Z nią związana jest legenda, o której kiedyś. W drugi dzień Hanukki pojechaliśmy całą bandą do Betlejem.
Wycieczkę zaczęliśmy od Betlehem University, które zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Prowadzone przez Ojców Białych i fundowane przez Watykan edukuje 3,5 tysiąca studentów, z czego większość na Fakultecie Biznesu (jest tych fakultetów 5). 70% studentów to muzułmanie, później mamy chrześcijan, z czego większość to Greccy Prawosławni, trochę Greko-Katolików i najmniej Katolików Rzymskich. Wrażenie jakie zrobiła na mnie ta uczelnia jest ogromne – jakby wśród sztormu na oceanie była maleńka wysepka, bez wiatru fal i pełna życia, jakby na pustyni wyrosła lilia. Mieliśmy szczęście zobaczyć niezwykłą uczelnię i porozmawiać ze studentami z Betlejem, Hebronu i okolic ogarniętych zbrojnym konfliktem z nadzieją na pokój. Życie tych młodych nie jest łatwe, ale w oczach mają światło.
Najbardziej (oprócz naleśników w uczelnianej kafejce) wyryła się w mej pamięci kaplica uniwersytecka, która upamiętnia, uwaga, dzieci – męczenników, małe skarby zabite za wiarę w Joshkę, Syna Bożego. Coś się we mnie złamało, świadomość odebrania życia dziecku z jakiegokolwiek powodu łamie mi kości. Jednakże, te małe cuda przedstawione są tutaj, jakby się bawiły, były pełne radości w obecności Boga, jakby były dumne, jakby były u siebie, bez zmartwień. Jak zobaczyłem narysowane dzieci bawiące się swoimi aureolkami, to się roześmiałem 😀 Dziś też, każdego dnia, z powodu wojen religijnych giną dzieci. Kurka, jakie to niesprawiedliwe!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Po niezapomnianej wizycie na uczelni w Betlejem poszliśmy do Bazyliki Narodzenia. Za czasów najazdów syryjskich oczywiście zrównano to miejsce z ziemią, choć nie wszystko. Podobno ujrzawszy trzech Mędrców ze wschodu namalowanych na ścianie, ubranych w syryjskie płaszcze, najeźdźcy zostawili część, myśląc: Nasi przodkowie odbierali tutaj cześć 🙂 Dobra nasza. Na uwagę zasłużyły tzw. „drzwi pokory”, które zostały tutaj postawione, aby konie nie wjeżdżały do środka. Dorobiono teologię, że aby wejść do środka człowiek musi się schylić i pokłonić świętej Rodzinie. Teologia słuszna, myślę. Dobrze jest czasem zgiąć karku. Wrota uwidaczniają 4 okresy różnych władców tej ziemi – Rzymski (największy portyk na zdjęciu), grecki, z czasów krucjat i późniejszy.
A w środku? Panują Greccy Prawosławni, choć dostęp mają wszyscy. Najsłynniejsze miejsce to miejsce narodzin Zbawiciela okraszone srebrną gwiazdą. Musimy sobie wyobrazić gwiazdę, którą zobaczyli Mędrcy i która zatrzymała się nad tą grotą. Ciekawe jest też miejsce żłobu, gdzie po narodzinach Joshki Maryja włożyła Go, aby oddech zwierząt ocieplił mu żywot i byt. Takie dmuchawy 😀 Według kultury Bliskiego Wschodu mężczyzna nie może być obecny przy porodzie (jeszcze by zemdlał i trzeba byłoby jego wsadzać do żłobu). Józef czekał obgryzając paznokcie za ścianą, gdzie dziś znajduje się jego kaplica i pomieszczenia pierwszej wspólnoty chrześcijan w Betlejem, założonej przez św. Hieronima. Biedak spędził tutaj 30 lat!!! Co zaowocowało przetłumaczeniem Biblii z Hebrajskiego na Łaciński (tzw. Vulgata). God Bless you Jerome!!!
Powrót do Jeruzalem, po ostatnim rzucie okiem na Betlejemską Choinkę. Jeszcze tutaj wrócę. W Jeruzalem zobaczyłem Trzy Mędrczynie, nastolatki modlące się w stronę Góry Syjon. Chciałem im powiedzieć: «Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan. Właśnie stamtąd wracam i potwierdzam!» Zabrakło mi ikry.