– How are you I hope?
– Yes!
Oto najbardziej niezwykła rozmowa jaką Bill – mój współbrat od dialogów w Pasji usłyszał kiedyś między dwoma Hindusami…tak zaczęła się nasza dyskusja o odcieniach języków współczesnych (takich jak właśnie angielski). Przełożyliśmy to oczywiście na grunt języków bliskowschodnich za czasów Jezusa – aramejskiego, greckiego, łaciny, arabskiego. W Galilei mówiono wtedy po aramejsku, choć na zebraniach modlitewnych tylko hebrajski (Jezus w synagodze czytał po hebrajsku), po grecku (zwłaszcza w miastach i na szlakach handlowych) oraz po łacinie (język urzędowy). Słabo? Jezus był poliglotą, tak samo uczniowie. Trzy języki znali jak ta lala, a może i więcej.
Zaraz po tej rozmowie poszedłem na spacer wokół murów Jerozolimy, nie po murach. Zrobiłem to głównie po to, aby zrobić zdjęcia wszystkich bramom, co mi się oczywiście udało – hura. Znowu sukces….Idąc sobie wokół murów Jerozolimy modliłem się o pokój w tym miejscu. Przypomniała mi się scena z księgi Jozuego, kiedy to aby zdobyć Jerycho Izraelici okrążają miasto siedem razy i dmą w, za przeproszeniem, „trąby jerychońskie”. Mury Jerycha padają. Pomyślałem, że chętnie zaprosiłbym tę ekipę remontowo-zburzeniową tutaj do Jeruzalem. Nie mam tylu szekli, więc sam modliłem się o to, by mury Jerozolimy padły – aby wrogość narosła z powodu tego miejsca przemieniła się w radość. Miasto Pokoju….
Na fotach macie wszystkie Jerozolimskie bramy. Było ich sporo, ale dziś otwarte jest tylko 7 bram. Miłego zwiedzania. Uradowałem się, gdy mi powiedziano: «Pójdziemy do domu Pańskiego!» Już stoją nasze nogi w twych bramach, o Jeruzalem…Ps 122.